Po ciężkiej przeprawie przez Pireneje, wczoraj dotarliśmy do Barcelony. Była noc i oczywiście padał deszcz. Okazało się że w Barcelonie nie ma żadnego kempingu! Pojechaliśmy więc wybrzeżem trochę dalej na południe licząc na to że przecież na Costa Brava muszą być jakieś kempingi blisko stolicy Katalonii. Niestety... po kilku godzinach szukania dotarliśmy ok 23 do ostatniej deski ratunku - free WiFi w McDonaldzie :)
Po krótkich ale owocnych poszukiwaniach znaleźliśmy strzeżony parking 10 min od centrum z prądem i wifi w cenie 26E za dobę. Całą noc waliły pioruny ale dziś wyszło piękne słońce i mamy nadzieję że od dziś pogoda będzie nam sprzyjać :)