W tej chwili jesteśmy już daleko od Barcelony i uzupełniamy brakujące wpisy... w Barcelonie nie było tak kolorowo jak miało być. Parking opisany wcześniej okazał się gorszy niż to wyglądało na początku. Owszem był i prąd i internet ale również karaluchy i niesamowity syf w niesprzątanych pryszniach-wc w kontenerach... :(
Barcelona niczym nas nie zachwyciła... i jest to zdanie obiektywne ponieważ mieliśmy je podczas zwiedzania a nie po późniejszych przykrych wydarzeniach. Mowa o 2 kradzieżach które miały miejsce dwa dni z rzędu. 1. aparat znikną z torby podczas ulicznej fiesty lub w metrze. 2. iphone zniknął z mojej kieszeni w jednej z uliczek blisko centrum ale jak się okazało w dzielnicy slumsów... do tego podczas wizyty w ambulatorium (z rozciętym palcem podczas szukania policji po pierwszej kradzieży) dowiedzieliśmy się że parking na którym śpimy znajduje się w niebezpiecznej dzielnicy narkomanów i lekarze radzili nam wziąć taxi żeby wrócić na parking oddalony zaledwie o 500 m!
Wyjeżdżamy więc z Barcelony ze złymi humorami rozczarowani zwiedzaniem jak i dużą przestępczością tego miasta...
Żeby było śmieszniej, uliczka w której zostaliśmy okradzeni za drugim razem, nazywała się CARRER DE SANT PACIA i znajdowała się w najpodlejszym zakątku Barcelony a byliśmy tam tylko żeby zrobić zdjęcie tabliczce :)