Uciekając czym prędzej z Barcelony przespaliśmy się na stacji benzynowej i następnego dnia ruszyliśmy dalej w stronę granicy z Francją.
Niestety w ok 20 km od granicy, w aucie zerwał się pasek klinowy alternatora i musieliśmy szybko szukać nowego. Najbliżej było Figueras dokąd cofnęliśmy się w poszukiwaniu warsztatu/sklepu z częściami. Niestety trafiliśmy na fiestę i musieliśmy czekać 2 godziny na otwarcie czegokolwiek (do 15:00). Samochód zaparkowaliśmy w centrum miasta, przy placu zabaw, vis-a-vis warsztatu i poszliśmy coś przekąsić ulicę dalej. Po powrocie okazało się że ktoś włamał się nam do auta!... Traf chciał że uprzedzeni poprzednimi ulicznymi wydarzeniami, większość cennych rzeczy mieliśmy przy sobie (laptop, GPS, karty itp). Złodzieje zabrali jednak obiektyw szerokokątny który pozostał w aucie podczas poprzedniej kradzieży aparatu i 30 euro w gotówce. Splądrowany samochód i wszystkie rzeczy przewalone do góry nogami osłabiły całkowicie i mieliśmy ochotę wracać do Polski... Na szczęście nie zabrali paszportów ani jednej z kart płatniczych która została w aucie no i co nas najbardziej zdziwiło, włamywacze nie ukradli przenośnego dysku ze wszystkimi zdjęciami jakie zrobiliśmy przez ostatni miesiąc podróży (i innymi bezcennymi materiałami).
Mimo wszystko postanowiliśmy nie poddawać się i podróżować dalej (dalej od Hiszpanii).